Życie
Klubów
|
|
Stanisława Grabska
KIK Warszawa
W roku dwudziestolecia pontyfikatu Jana Pawła II warto przypomnieć encyklikę „O Bożym Miłosierdziu” – „Dives in Misericordia”. Podpisana przez Papieża 30 listopada 1980 roku, w trzecim roku jego pontyfikatu, niosła wszystkim jej czytelnikom nadzieję Bożego Miłosierdzia - Bożej miłości przebaczającej i zbawiającej. Myślę też, że nigdy nie została dostatecznie przemyślana przez nas wszystkich i dostatecznie wprowadzona w nasze życie duchowe i w stosunkach z bliźnimi.
Encyklika opiera się na Bożym Objawieniu i cała jest medytacją nad tym Objawieniem wyrażonym w Piśmie Świętym Starego i Nowego Testamentu. Jan Paweł II pisze: „Już Stary Testament uczy, że aczkolwiek sprawiedliwość jest prawdziwą cnotą u człowieka, u Boga zaś oznacza transcendentną Jego doskonałość, to jednak miłość jest od niej większa. Jest większa w tym znaczeniu, że jest pierwsza i bardziej podstawowa. Miłość niejako warunkuje sprawiedliwość a sprawiedliwość ostatecznie służy miłości”. Ten wniosek wynika z analizy tekstów już Starego Testamentu. Objawienie Bożego Miłosierdzia otrzymujemy w pełni w nauczaniu, życiu, śmierci i zmartwychwstaniu Jezusa Chrystusa. Papież analizuje szczególnie przypowieść o synu marnotrawnym objawiającą Boga jako Miłosiernego Ojca.. Ojciec syna, który odszedł jest „całkowicie skoncentrowany na człowieczeństwie utraconego syna, na jego godności” (...) „Można przeto - idąc dalej - powiedzieć, że miłość do syna, która wynika z samej istoty ojcostwa, niejako skazuje ojca na troskę o godność syna”. Tę Bożą miłość Nowy Testament nazywa agape. „Miłość taka zdolna jest do pochylenia się nad każdym synem marnotrawnym, nad każdą ludzką nędzą, nade wszystko zaś nad nędzą moralną, nad grzechem. Kiedy zaś to czyni ów, który doznaje miłosierdzia, nie czuje się poniżony, ale odnaleziony i dowartościowany”(...) „Tego co się dokonało między ojcem a synem w Chrystusowej przypowieści nie sposób ocenić ‘od zewnątrz’. Nasze uprzedzenia na temat miłosierdzia są najczęściej wynikiem takiej właśnie zewnętrznej tylko oceny. Nieraz dostrzegamy w miłosierdziu nade wszystko stosunek nierówności między tym kto je okazuje a tym, który go doznaje. I z kolei gotowi jesteśmy wyciągnąć wniosek, że miłosierdzie uwłacza temu, kto go doznaje, że uwłacza godności człowieka. Przypowieść o synu marnotrawnym uświadamia nam, że jest inaczej: relacja miłosierdzia opiera się na wspólnym przeżywaniu tego dobra jakim jest człowiek, na wspólnym doświadczaniu tej godności jaka jest mu właściwa”. Na tym według Papieża polega „rzeczywistość nawrócenia”. I dalej Papież pisze: „W swoim właściwym i pełnym znaczeniu miłosierdzie objawia się jako dowartościowywanie, jako podnoszenie w górę, jako wydobywanie dobra spod wszelkich nawarstwień zła, które jest w świecie i w człowieku”. To właśnie Boże Miłosierdzie jest najgłębszą treścią Jezusowej Dobrej Nowiny i treścią też życia chrześcijan ,jako szczególnie twórczy sprawdzian tej miłości, która nie daje się zwyciężyć złu, ale zło dobrem zwycięża".
Już w tym momencie możemy zapytać czy w takiego właśnie Boga Miłosiernego wierzymy, czy ta wiara jest naszą nadzieją tak w naszym życiu na ziemi jak w rozważaniu o przejściu do świata zmartwychwstania - i czy wierząc w Boga Który Jest Miłością i Miłosierdziem, sami żyjemy tą miłością wobec naszych bliźnich. Ale do tego pytania jeszcze wrócimy. Tymczasem idąc za treścią encykliki przypatrzmy się rozważaniu Jana Pawła II nad męką, śmiercią i zmartwychwstaniem Jezusa - Syna Bożego. Przecież ta męka Umiłowanego Syna Bożego bywa zgorszeniem. A to dlatego żeśmy ją przedstawiali w sposób jurydyczny jako wykonanie na Jezusie Bożego wyroku za zło ludzkości - jako dzieło sprawiedliwości karzącej na Jezusie grzechy nas wszystkich. Tak rozumiane Miłosierdzie Boże dla nas byłoby nie-miłosierdziem dla Syna. Jakże inaczej na to patrzy Papież! W swym rozważaniu w encyklice Jan Paweł II nie odrzuca tradycyjnej myśli o Bożej sprawiedliwości ukazującej się w męce Jezusa Chrystusa- ale stwierdza, że jest ona wynikiem Bożej miłości - wspólnej miłości Ojca i Syna przez którą Syn spieszy na ratunek ludziom. Boski wymiar Odkupienia nie urzeczywistnia się w samym wymierzeniu sprawiedliwości grzechowi, ale w przywróceniu miłości, tej twórczej mocy w człowieku, dzięki której ma on znów przystęp do owej pełni życia i świętości, jaka jest w Bogu. I dalej pisze: "Chrystus cierpiący przemawia w sposób szczególny do człowieka i to nie tylko do ludzi wierzących. Również człowiek niewierzący potrafi w nim odkryć całą wymowę solidarności z ludzkim losem a także doskonałą pełnię bezinteresownego poświęcenia dla sprawy człowieka, dla prawdy i miłości" (...) "Uwierzyć w Syna Ukrzyżowanego to znaczy zobaczyć Ojca, to znaczy uwierzyć, że w świecie jest obecna miłość i że ta miłość jest potężniejsza od zła jakiegokolwiek w które uwikłany jest człowiek, ludzkość i świat".
Można powiedzieć jednak, że to rozważanie tylko przesuwa problem - dlaczego Bóg-Miłość pozwala na zło i na to by krzywda czyniona przez ludzi dotknęła Jego umiłowanego Syna. W książce "Przekroczyć próg nadziei" Jan Paweł II tak odpowiada na pytanie Vittoria Messoriego o bezradność Boga wobec zła: "Owszem można powiedzieć, że Bóg jest bezradny wobec ludzkiej wolności". Pozostaje On konsekwentny wobec swego wielkiego daru wolności. I dlatego staje wobec sądu człowieka. Wobec tego sądu staje Bóg w Jezusie Chrystusie, który na to przyszedł na świat by dać świadectwo prawdzie. Analizując przewód przed Piłatem i jego wyrok, Papież stwierdza: " Tak więc wyrok człowieka na Boga nie opiera się na prawdzie, ale na przemocy, na doraźnej koniunkturze". Jezus- Człowiek i Bóg stał się do końca solidarny z wszystkimi tak skazywanymi - podjął cały tragiczny los ludzi cierpiących. "Ostateczna wymowa Wielkiego Piątku jest taka: człowieku, który sądzisz Boga, który każesz Mu się usprawiedliwiać przed twoim trybunałem, pomyśl o sobie, czy to nie ty jesteś odpowiedzialny za śmierć tego skazańca, czy sąd nad Bogiem nie jest ostatecznie sądem nad tobą samym? Czy ten sąd i wyrok - a potem zmartwychwstanie - nie pozostaną dla ciebie jedyną drogą zbawienia?"
Tak więc to nie Bóg skazał Jezusa Chrystusa - to my ludzie skazaliśmy Go i wciąż skazujemy w naszych bliźnich. Ale Bóg w Jezusie Chrystusie - swoim Słowie wcielonym w Człowieka - przyszedł by zwalczać zło dobrem i miłością "aż do końca" do ostatniego tchu i wybaczenia katom: "Ojcze przebacz im bo nie wiedzą co czynią'. Sądzę, że przytoczenie tej odpowiedzi Papieża w książce "Przekroczyć próg nadziei" jest pożyteczne dla zrozumienia w pełni dalszego ciagu rozważań w encyklice. Papież pisze, że krzyż Chrystusa jest ostatecznym wypełnieniem Jego programu objawienia miłości miłosiernej Boga w stosunku do ubogich, cierpiących i więźniów, w stosunku do niewidomych, uciśnionych i grzeszników". Krzyż Chrystusa stanowi - wedle papieża - wyjście Bożej miłości na spotkanie grzechu i śmierci oraz najgłębsze pochylenie się bóstwa nad człowiekiem, nad tym co człowiek - zwłaszcza w chwilach trudnych i bolesnych - nazywa swoim losem. Przezwyciężenie tego losu nastąpi ostatecznie w pełni zmartwychwstania: ,jako królestwo życia i świętości i chwalebnej nieśmiertelności". Ale Papież już w krzyżu Chrystusa widzi postawę owego spełnienia.
Miłosierdzie jest po prostu Miłością Boga - Miłością która wobec cierpienia i zła staje się miłosierdziem. I Bóg tak dalece jest Miłością Miłosierną, że wchodzi w los ludzki i naraża się na ludzki osąd i krzywdę. Pamiętajmy bowiem, że Syn nie jest kimś odrębnym od Ojca - że jest w Ojcu, a Ojciec w Nim - że jest Słowem Boga, a "kto widzi Jezusa widzi i Ojca". Bóg Ojciec nie jest obojętnym sędzią skazującym Syna - On w Synu miłuje, cierpi i zbawia- najgłębiej współczujący i współbolejący - i w Synu zwyciężającym zło dobrem i wybaczeniem. Ta zaś, która najgłębiej zrozumiała Boże Miłosierdzie jest Maryja i jak pisze Jan Paweł II: "w sposób szczególny, wyjątkowy - jak nikt inny - doświadczyła miłosierdzia, a równocześnie w sposób wyjątkowy okupiła swój udział w objawieniu się miłosierdzia Bożego, "ofiarą serca" u stóp krzyża Jej Syna.
To Boże miłosierdzie działa wciąż w historii ludzkiej - i wciąż jest nie zrozumiane i nie podjęte dostatecznie przez nas w naszym życiu. Istnieją ogromne obszary niesprawiedliwości i krzywdy na które encyklika wskazuje. A równocześnie starania o sprawiedliwość nie połączone z miłością i miłosierdziem prowadzą często do kolejnych niesprawiedliwości: "Doświadczenie przeszłości i współczesności wskazuje na to, że sprawiedliwość sama nie wystarcza - co więcej - może doprowadzać do zaprzeczenia i zniweczenia samej siebie, jeśli nie dopuści się do kształtowania życia ludzkiego w różnych jego wymiarach, owej głębszej mocy jaką jest miłość".
Na tle tej analizy papież stwierdza, że posłannictwem Kościoła jest głoszenie Miłosierdzia Bożego. Miłosierdzie Boga i odkrywanie tego Miłosierdzia jest podstawą nawrócenia człowieka - pojętego jako stałe usposobienie - nie tylko akt jednorazowy. Miłosierdzie Boże jest też podstawą całego ruchu ekumenicznego - wynika on z wiary, że Miłość i Miłosierdzie Boże jest większe niż grzech naszych podziałów i "może ostatecznie sprawić ową jedność o którą sam Chrystus modlił się do Ojca".
Kościół nie tylko głosi Boże Miłosierdzie ale stara się czynić miłosierdzie. Dla tego czynienia miłosierdzia przez cały Kościół - czyli wszystkich wierzących w Chrystusa - istotne jest zrozumienie tego, że sprawiedliwość nie konkuruje z miłosierdziem jak dwie postawy przeciwstawne, ale że sprawiedliwość sama musi mieszkać w miłosierdziu - czyli w trosce o godność każdego człowieka, o jego ludzką wartość - i z tej miłości i troski wypływać. Tak wobec nas działa Bóg i tak my winniśmy działać. Miłosierdzie w wychodzeniu naprzeciw potrzeb bliźnich daje owoce sprawiedliwości społecznej. Jednakże "zrównanie" przez sprawiedliwość zatrzymuje się w kręgu dóbr przedmiotowych związanych z człowiekiem, podczas gdy miłość i miłosierdzie sprawia, że ludzie spotykają się ze sobą w samym tym dobru, jakim jest człowiek z właściwą mu godnością. " Ten kto daje - daje tym bardziej gdy równocześnie czuje się obdarowany przez tego kto otrzymuje jego dar; ten zaś, kto umie przyjąć ze świadomością, że i on również przyjmując, świadczy dobro, ze swej strony służy wielkiej sprawie godności osoby, która najgłębiej może jednoczyć ludzi pomiędzy sobą".
Drugim momentem istotnym jest sprawa przebaczenia. Prosimy "odpuść nam nasze winy jako i my odpuszczamy naszym winowajcom". Miłość wybaczająca nie przeczy sprawiedliwości, nie mówi, że zło jest dobrem - świadczy, że zło jest złem - ale się nie mści - nie płaci za zło równoważnym złem - lecz umożliwia wyrównywanie krzywd - gdyż przywraca uwikłanemu w zło możliwość stania się człowiekiem wyzwolonym ze zła i upodlenia. Miłosierdzie - pisze Papież - "posiada moc wypełniania sprawiedliwości nową treścią Treść ta najprościej i najpełniej uwydatnia się w przebaczeniu. Ono bowiem ukazuje, iż poza całym procesem wyrównawczym czy też rozejmowym...dochodzi do głosu miłość czyli afirmacja człowieka". Kościół uważa za swą powinność "strzec prawdziwości przebaczenia w życiu i postępowaniu, w wychowaniu i duszpasterstwie".
Ten obowiązek tyczy całego Kościoła - a więc tak kleru jak i świeckich - rodziców wobec dzieci, małżonków wobec siebie wzajem, pracujących w różnych zawodach, a szczególnie może polityków mających wpływ na stosunki między ludźmi i narodami, oraz prawników formujących prawo karne. Tutaj też miłosierdzie nakazuje nie tylko umiarkowanie w karaniu ale i takie formy tych kar, które będą się przyczyniać do odzyskiwania człowieczej godności i powrotu do sprawiedliwego i godnego życia w społeczeństwie. Tymczasem w wielu dyskusjach na te tematy słyszy się wciąż tony odwetowe, domagające się tylko dolegliwej kary, działającej jak postrach, bez żadnej troski o ludzką wartość i godność karanych. Nie mówiąc już o żądaniach przywrócenia kary śmierci która ostatecznie uniemożliwia jakiekolwiek staranie o nawrócenie, gdyż ucina życie człowieka. Jesteśmy jeszcze daleko od wypracowania takiego systemu prawnego i penitencjarnego, któryby promował restytucję dobra, a nie zemstę, w którym by nie chodziło o zrobienie przestępcy takiej krzywdy w jego życiu, jaką on zrobił innemu człowiekowi - ale o to by on, o ile się da, naprawił to zło, które uczynił i zaczął budować dobro. A zarazem takiego, który by prowadził do odzyskania samego tego przestępcy dla bycia
człowiekiem: systemu, któryby nie pogardzał ukaranym i nie prowadził go do dalszej demoralizacji, ale szanując jego godność ludzką, sprzyjał nawróceniu i odbudowie w nim dobra. By tworzyć taki system trzeba wiary w dobro, które w każdym człowieku tkwi pod nawarstwieniem zła i w moc Bożą wydobywania tego dobra, w czym my mamy być tylko narzędziami i współpracownikami Boga Miłości i Miłosierdzia.
Jakże daleko jeszcze bywamy od takiej postawy wiary i nadziei i takiej mentalności. Owszem, można widzieć zaczątki takiej przemiany w różnych ruchach i różnych działaniach - jak chociażby takich dziełach jak "lekarze świata" w niesieniu pomocy bliźnim, czy takich jak ewangelizacja w więzieniach - w co jak wiem włączają się członkowie Odnowy w Duchu Świętym.
Nawoływanie Jana Pawła II do tworzenia cywilizacji miłości i życia znajduje coraz szersze echo, a troska o człowieka i jego godność ujawnia się w działaniach ludzi wierzących w Boga i nie wierzących w Niego z różnych powodów- a przecież przenikniętych duchem miłości, który zawsze bywa darem Ducha Świętego. Ufajmy w ten dar i starajmy się w całym naszym życiu realizować to wielkie wezwanie do uwierzenia w Boga Miłości i realizowanie wobec bliźnich tego miłosierdzia, którego sami doznajemy po tysiąckroć ze strony Boga - chociażby w sakramentach chrztu, pojednania i Eucharystii. Zaufajmy mocy miłości i żyjmy tym zaufaniem. Jest ono źródłem odwagi dzielenia się wszystkim co mamy i przebaczania, oraz źródłem modlitwy i przyjaźni z Bogiem, odwagi wreszcie życia w nadziei zbawienia całego świata w wiecznym Królestwie Boga, który jest Miłością.