Where the Spirit of the Lord is, there is freedom (2 Kor 3, 17)
Gdzie jest Duch Pański - tam wolność
Autorytet i wolność w Kościele
Na początku Bóg stworzył niebo i ziemię (Rdz 1, 1). Autor natchniony tak rozpoczyna opis historii zbawienia. Na początku - to znaczy w wieczności Bożej, zanim Bóg stworzył niebo i ziemię, a także przemijający czas, który jest ogarnięty Bożą wiecznością. Cała historia stworzenia mieści się w wieczności Bożej, w wiecznym Bożym TERAZ.
Stworzony przez Boga świat nie był od razu dokończony, zorganizowany. Jak dalej czytamy: Ziemia była bezładem i pustkowiem; ciemność była nad powierzchnią bezmiaru wód; a Duch Boży unosił się nad wodami (Rdz 1, 2). Dzieło stworzenia trwa nadal w czasie, a zwłaszcza dzieło wprowadzenia ładu moralnego, bowiem został on zachwiany przez grzech pierworodny. To właśnie Duch Boży kontynuuje dzieło stworzenia wspierając człowieka łaską, aby wprowadzał ład moralny. Dlatego modlimy się: „Niech zstąpi Duch Twój i odnowi ziemię!”
Przyjrzyjmy się biblijnemu opisowi stworzenia człowieka: Wreszcie rzekł Bóg: ‘Uczyńmy człowieka na Nasz obraz, podobnego Nam’ (...). Stworzył więc Bóg człowieka na swój obraz, na obraz Boży go stworzył: stworzył mężczyznę i niewiastę (Rdz l, 26-27).
Na obraz Boży go stworzył. Co znaczy być stworzonym na obraz Boga, co w nas jest obrazem Boga? Możemy powiedzieć, że jest nim nasza zdolność do miłowania i wolność wyboru sprawiająca, że czegoś chcemy, lub nie chcemy. Wolność wyboru jest naszą podstawową wolnością, która jest jednocześnie darem i zadaniem. Bóg stwarzając człowieka obdarzył go wolnością wyboru i "zaryzykował" - jeśli tak można powiedzieć, że człowiek może nie pójść za dobrem, może nawet odrzucić Boga. To jest straszna prawda i straszna rzeczywistość. Ale człowiek jest naprawdę wolny i może Boga odrzucić! Tę rzeczywistość pokazuje biblijny opis grzechu pierworodnego. Prawda Biblii jest prawdą podaną w języku ówczesnej kultury i cywilizacji, winniśmy jednak na niej oprzeć swoje życie.
Wąż był bardziej przebiegły niż wszystkie zwierzęta lądowe, które Pan Bóg stworzył. On to rzekł do niewiasty: ‘Czy rzeczywiście Bóg powiedział: Nie jedzcie owoców ze wszystkich drzew tego ogrodu?’ (Rdz 3, 1). To jest początek pokusy: doprowadzanie zakazu do absurdu - nic ci nie wolno! Niejeden współcześnie temu ulega i traktuje pojedyncze nawet zakazy jako całkowite pozbawienie wolności.
Niewiasta jednak wytrzymała tę pokusę i powiedziała: ‘Owoce z drzew tego Ogrodu jeść możemy, tylko o owocach z drzewa, które jest w środku ogrodu, Bóg powiedział: Nie wolno wam jeść z niego, a nawet go dotykać, abyście nie pomarli’. Wtedy wąż rzekł do niewiasty: ‘Na pewno nie umrzecie! Ale wie Bóg, że gdy spożyjecie owoc z tego drzewa, otworzą, się wam oczy i tak jak Bóg będziecie znali dobro i zło’. Wtedy niewiasta spostrzegła, że drzewo to ma owoce dobre do jedzenia, że jest ono rozkoszą dla oczu i że owoce z tego drzewa nadają się do zdobycia wiedzy. Zerwała zatem z niego owoc, skosztowała i dała swemu mężowi, który był z nią: a on zjadł (Rdz 3,2-6).
Bóg więc został postawiony przez kusiciela w stan oskarżenia, że żałuje człowiekowi jakiegoś dobra, że Prawo Boże ogranicza wolność człowieka, pozbawia go należnego dobra.
Dalszą pokusę można tak ująć: Człowiek będzie znał dobro i zło, a więc sam będzie stanowił o tym, co dobre, a co złe. Współcześnie często spotykamy się z przekonaniem, że prawo stanowione przez człowieka określa, co jest dobre, a co złe. Przykładem postawy utożsamiającej prawo stanowione z ludzką moralnością było w Polsce stanowisko zmarłego w ubiegłym roku ministra zdrowia, który w telewizyjnej dyskusji na temat aborcji powiedział, że tam gdzie jest prawo, nie jest potrzebne sumienie. A prawo stanowione przez ludzi już rozstrzygnęło, co w tej trudnej dziedzinie jest dobre, a co jest złe. A więc sumienie nie jest już potrzebne. Aby tylko nie przekroczyć prawa.
Według tego przekonania istnieją takie ludzkie działania, które nie podlegają osądowi sumienia. Takie stanowisko sprowadza człowieka do roli automatu, który wykonuje przepisy prawne nie wnikając w ich charakter. W tym kontekście jakże ważne jest to, co powiedział św. Piotr przed Sanhedrynem: Rozsądźcie, czy słuszne jest w oczach Bożych bardziej słuchać was niż Boga? (Dz 4, 19).
Pokusa stanowienia o tym, co jest dobre i co jest złe, jest straszną pokusą. Dlatego przypomnijmy zasadę, jaką głosi Kościół. Jan Paweł II w czerwcu 1983 roku w sanktuarium Matki Bożej w Częstochowie powiedział do młodzieży: „Musicie od siebie wymagać, nawet gdyby inni od was nie wymagali”. Można to zdanie rozwinąć: Musicie od siebie wymagać, nawet gdyby prawo stanowione przez człowieka od was nie wymagało. Jest wiele czynności niedozwolonych przez prawo Boże, na które prawo ludzkie pozwala. Nie trzeba daleko szukać. Na przykład nie zabrania zdradzać żony lub męża. Nie słyszałem, żeby prawo karne wypowiadało się na ten temat. Wprawdzie robi się "piekło" w domu i często małżonkowie się rozchodzą. Ale tu mamy „wielkie dobrodziejstwo” prawa stanowionego zwane rozwodem. Są tacy ludzie, którzy się cieszą, że nawet w Irlandii już ustanowiono to prawo. Kościół przegrał - mówili niektórzy - upadł ostatni bastion katolicyzmu.
Bastionem katolicyzmu jest ludzkie serce a nie prawo! Musimy o tym pamiętać. Również moje serce jest bastionem katolicyzmu. I choćby wszystkie prawa pozwalały na grzech, nie możemy sobie na grzech pozwolić!
Czym więc jest wolność, jak ją należy rozumieć? Drogowskazem dla nas jest Prawda i Dobro, których winniśmy szukać w sposób wolny. Jak ludzie wolni postępujcie - wołał św. Piotr – nie jak ci dla których wolność jest usprawiedliwieniem zła (1 P 2, 16). Wolność nie może być przykryciem dla samowoli. Samowola bowiem nie jest wolnością, ale nadużyciem wolności.
W liście do Galatów św. Paweł mówił zdecydowanie: Ku wolności wyswobodził nas Chrystus (Gal 5, l). Ojciec święty w encyklice Veritatis Splendor mówi: „Tylko wolność podporządkowana Prawdzie prowadzi osobę ludzką ku jej autentycznemu dobru. Dobrem osoby jest jej istnienie w Prawdzie i czynienie Prawdy” (V S 84). Ojciec Święty zwraca się do wszystkich nauczycieli w Koście1e i mówi do nich, że zasadniczym zadaniem Kościoła jest doprowadzenie do uświadomienia sobie podstawowej relacji zachodzącej między Prawdą, Dobrem i Wolnością. Obecnie jednak na znacznym obszarze współczesnej kultury zanikła świadomość tej relacji, świadomość uzależnienia wolności od dobra i prawdy. Toteż jednym z podstawowych wymogów misji Kościoła pełnionej dla zbawienia świata jest pomaganie człowiekowi w odnajdywaniu tej świadomości (por. V S 84). Wolność człowieka nie jest absolutna i nie tworzy dobra i prawdy, ale człowiek dokonując wolnych wyborów ma szukać prawdy i dobra. Dzisiaj natomiast często „poddaje się w wątpliwość zbawczą moc prawdy, pozostawiając samej wolności, oderwanej od wszelkich obiektywnych uwarunkowań, zadanie samodzielnego decydowania o tym, co dobre, a co złe” (VS 84).
Człowiek tęskni za samospełnieniem siebie i zwraca swoje poszukiwanie ku sobie. Miarą wartości postępowania czyni często własne zadowolenie. W nim znajduje przekonanie, że się spełnia. Dlatego przypominam słowa Soboru Watykańskiego II często cytowane przez Jana Pawła II: "Człowiek będąc jedynym na ziemi stworzeniem, którego Bóg chciał dla niego samego, nie może odnaleźć się w pełni inaczej, jak tylko poprzez bezinteresowny dar z samego siebie" (GS 24).
Musimy stawiać sobie pytanie: czy ja chcę czynić z siebie bezinteresowny dar, czy też przeciwnie: chcę szukać siebie? Zniewolenia, które człowiekowi grożą, wyrastają z różnych form egoizmu, zarówno indywidualnego jak i zbiorowego.
Pierwsze zasadnicze zniewolenie wyrasta z wypaczonego pojęcia wolności, gdzie wolność zamienia się w samowolę. Nawet gdy Kościół Nauczający mówi o prawie natury, znajdują się tacy, którzy wypaczają zasadniczą myśl twierdząc, że wszystkie pragnienia i pożądania człowieka są naturalne, a więc dobre. Więcej - gotowi są mówić, że jeśli te pożądania i pragnienia są naturalne, to jest w nich porządek natury. Otóż bardzo ważne jest zrozumienie tej prawdy, że ład moralny jest człowiekowi zadany. Człowiek nie zrozumie sam siebie, jeśli nie pojmie nauki o grzechu pierworodnym, o tym, że ład moralny w człowieku jest zachwiany. Dlatego człowiek musi kontrolować swoje pożądania i pragnienia. Bóg jako pomoc dał człowiekowi głos sumienia, a później w Objawieniu Deka1ogu jeszcze bardziej ułatwił człowiekowi zrozumienie, jaki ma być kształt ładu moralnego. Dlatego Jan Paweł II wołał 2 czerwca 1991 roku w Koszalinie:
„Boże prawo moralne jest dane człowiekowi i dane równocześnie dla człowieka: dla jego dobra. Czyż tak nie jest? Czyż nie dla człowieka jest każde z przykazań z góry Synaj: nie zabijaj - nie cudzołóż - nie mów fałszywego świadectwa - czcij ojca i matkę” (por Wj 20, 13-14. 16. 12). Jedyne ograniczenie, które nie odbiera godności człowieka, jest to samoograniczenie przez prawdę i dobro, czyli kształtowanie siebie według Ewangelii. Ja sam siebie ograniczam prawdą i dobrem i w sposób wolny uznaję swoją zależność od Boga.
Ilustracją tej prawdy jest opis biblijny ofiary Abrahama, który może się wydać bulwersujący i gorszący. Miłosierny Bóg wystawił na straszliwą próbę ojca, Abrahama, któremu kazał złożyć w ofierze syna. Myślę często o trzech dniach i dwóch nocach, które przeżył Abraham idąc do kraju Moria. Razem z nim idzie syn Izaak. Opowiadanie to kończy się szczęśliwie: Bóg nie nakazuje dopełnienia tej ofiary. Jednak Abraham ofiarę już złożył idąc z Izaakiem trzy dni i przeżywając dwie na pewno bezsenne noce.
Podstawowym sensem tego opowiadania jest uświadomienie sobie zasadniczej zależności człowieka-stworzenia od Boga-Stwórcy. Bóg jest na prawdę Panem życia i śmierci. Zależność człowieka od Boga jest zasadniczo różna od wszelkich innych ludzkich zależności. Wiara, która jest zawsze aktem wolnym, polega między innymi, właśnie na uznaniu i zaakceptowaniu tej zależności. Jest wiele sytuacji, w których się znajdujemy i nie rozumiemy, dlaczego nas to właśnie spotkało. Oczywiście każdy by wolał, żeby kogoś innego to spotkało, ale wtedy ktoś inny by mówił: dlaczego właśnie mnie to spotkało? Może dlatego ciebie to spotkało, że Bóg ma do ciebie takie zaufanie, jakie miał do Abrahama, iż uznasz swoją zależność od Boga.
Zauważmy, że my chrześcijanie, zostaliśmy wzbogaceni o to, co nazywamy teologią krzyża. Ciągle musimy przypominać sobie tę prawdę, że Jezus Chrystus zbawił nas przez posłuszeństwo, z jakim przyjął ludzką dolę. Bożym zamysłem w ludzkiej doli Syna Bożego było zawarte również odrzucenie przez tych, do których został posłany i skazanie Go na okrutną śmierć krzyżową. Od nas Bóg chce czegoś innego: chce od każdego z nas, abyśmy przyjęli naszą ludzką dolę w posłuszeństwie Bogu Ojcu, z miłości do Boga i z miłości do ludzi. Nie w sposób bierny, ale zgodnie z bardzo starą modlitwą: „Boże, daj mi pogodę ducha i odwagę, abym potrafił zmienić to, co zmienić można; abym cierpliwie przyjął to, czego zmienić nie można i dużo rozumu, abym potrafił odróżnić to, co zmienić można od tego, czego zmienić nie można”. To właśnie jest przyjęciem ludzkiej doli w posłuszeństwie.
W encyklice Veritatis Splendor Jan Paweł II mówi między innymi: „Kontemplacja Jezusa ukrzyżowanego to główna droga, którą Kościół musi podążać każdego dnia, jeśli pragnie w pełni zrozumieć, czym jest wolność: darem z siebie w służbie Bogu i braciom. Zaś komunia z Chrystusem ukrzyżowanym i zmartwychwstałym jest niewyczerpanym źródłem, z którego Kościół nieustannie czerpie, aby żyć w wolności, składać siebie w darze i służyć” (VS 87).
Niech więc naszym programem będą słowa Boga wypowiedziane na górze Przemienienia: To jest mój Syn Umiłowany, Jego słuchajcie (Mk 9, 7). Życie chrześcijanina to życie człowieka, który wpatruje się w Jezusa Chrystusa i w Nim - w Jego słowie i w Jego życiu - chce znaleźć drogę. Tylko On, Jezus Chrystus, jest Drogą, Prawdą i Życiem (por. J 14, 6).
Niech słowa Jana Pawła II wypowiedziane dnia 13 czerwca 1987 roku w Częstochowie zakończą pierwszą część moich rozważań:
„Trudny dar wolności człowieka, który sprawia, że wciąż bytujemy pomiędzy dobrem a złem. Pomiędzy zbawieniem a odrzuceniem.
Wolność wszakże może przerodzić się w swawolę. A swawola - jak wiemy również z naszych własnych (Polskich) dziejów - może omamić człowieka pozorem ‘złotej wolności’ (prowadzącej do anarchii).
Co krok jesteśmy świadkami, jak wolność staje się zaczynem różnorodnych ‘niewoli’ człowieka, ludzi, społeczeństw. Niewola pychy i niewola chciwości, i niewola zmysłowości, i niewola zazdrości, niewola lenistwa...i niewola egoizmu, nienawiści...
Człowiek nie może być prawdziwie wolny jak tylko przez miłość. Miłość Boga nade wszystko i miłość ludzi: braci, bliźnich, rodaków... Tego właśnie uczy nas Chrystus, który do końca umiłował”.
Historia Ludu Bożego Starego Przymierza ukazuje, że najpierw Bóg objawił się patriarchom: Abrahamowi, jego synowi i wnukom, a później Mojżeszowi. Wewnątrz Ludu Bożego treść objawiona była przekazywana ustnie. Nazywamy to Tradycją. Stopniowo kształtował się naród wybrany Starego Przymierza, a w nim zawsze byli ludzie, którzy posiadali uznany urzędowy autorytet i oni określali, które powstające pisma i zapiski zawierają Boże Objawienie. Pismo Święte było redagowane kilkaset lat wewnątrz Ludu Bożego. Ślad takiego urzędowego określenia, które pisma są Pismem Świętym, widzimy w Księdze Nehemiasza (8, 1-6. 18): Ezdrasz czytał Księgę Prawa a lud odpowiedział: Amen!
Wtedy zgromadził się cały lud; jak jeden mąż, na placu przed Bramą Wodną. I domagali się od pisarza Ezdrasza, by przyniósł księgę Prawa Mojżeszowego, które Jahwe nadał Izraelowi (...).
Ezdrasz otworzył księgę na oczach całego ludu - znajdował się bowiem wyżej niż cały lud; a gdy ją otworzył, cały lud się podniósł. I Ezdrasz błogosławił wielkiego Boga Jahwe; a cały lud z podniesieniem rąk swoich odpowiedział: Amen! Amen! Potem oddali pokłon i padli przed Jahwe na kolana twarzą ku ziemi (...).
1 czytano z Księgi Prawa Bożego dzień w dzień, od dnia pierwszego do dnia Ostatniego. Przez siedem dni obchodzono święto, a dnia ósmego zgodnie z przepisami odbyło się zgromadzenie uroczyste (Ne 8, l. 5-6. 18).
Historycznie najpierw pod wpływem Objawienia powstawał Lud Boży, a w nim przekazywano treść objawioną. Została ona pod natchnieniem Ducha Świętego spisana i przyjęta przez odpowiedzialnych, a także - jak widzieliśmy - przez Ezdrasza i cały Lud Boży, który powiedział: Amen. Bo to zorganizowany Lud Boży nosił w sobie objawione prawdy Boże.
W Nowym Testamencie proces powstawania Pisma Świętego jest jeszcze wyraźniejszy. Zaraz po Zesłaniu Ducha Świętego zaistniał zorganizowany hierarchicznie Kościół, który głosił Ewangelię o Zmartwychwstaniu i odpuszczeniu grzechów. W tym zorganizowanym Kościele zaczęło powstawać Pismo Święte Nowego przymierza. Najstarszy tekst, I List do Tesaloniczan, napisany został około roku 51. Tak więc od zmartwychwstania Jezusa do powstania tego Listu upłynęło mniej więcej 20 lat. W ciągu tych 20 lat istniał Kościół i ustnie głoszona była Ewangelia. Znamy piękne starożytne Świadectwo św. Ireneusza: „Marek, uczeń i tłumacz Piotra, podał im (Rzymianom) na piśmie, co Piotr głosił". Ewangelia św. Marka jest więc spisaną katechezą św. Piotra.
Tworzenie się Pisma Świętego Nowego Testamentu trwało mniej więcej do roku 100, gdy św. Jan Ewangelista napisał Apokalipsę. Był zatem pewien czas, kiedy istniał sam Lud Boży, czyli sam Kościół, zanim zostały utrwalone na piśmie katechezy uczniów Jezusa. Natomiast nigdy nie istniało samo Pismo Święte bez Kościoła, nigdy nie istniała Sola Scriptura sine Ecclesia. Dlatego mówimy, iż wierzymy w to, co Bóg objawił, a Kościół do wierzenia podał. Pismo Święte powstawało wewnątrz Kościoła i urzędowy autorytet Kościoła określił, które pisma są Pismem Świętym, zawierającym Objawienie, a które nie.
Opis powołania św. Pawła daje nam bardzo istotne informacje. Został on w sposób cudowny nawrócony w drodze do Damaszku przez zmartwychwstałego, a więc żyjącego, Jezusa (por. Dz 9). Zwróćmy uwagę na to, że Jezus powiedział do Pawła, aby poszedł do Damaszku, a tam mu powiedzą, co ma robić. W Damaszku był Ananiasz, przełożony tamtejszego Kościoła, dzisiaj może nazwalibyśmy go biskupem. Bał się on z początku tego strasznego prześladowcy, jakim rzeczywiście był Paweł przed swoim nawróceniem, ale na słowo Jezusa przyjął go i powiedział mu, co ma robić. Zauważmy: Paweł jest świadomy swojego szczególnego wybrania, iż jest osobiście wybrany przez Jezusa na Apostoła, a jednak idzie do istniejącego już Kościoła, uznając jego autorytet. Poszedł do Ananiasza, który reprezentował Kościół w Damaszku, a potem w Jerozolimie był u św. Piotra i razem uzgadniali, co który ma robić. Gdyby autorytet istniejącego Kościoła, a więc autorytet Piotra, nie był czymś wielce ważnym dla Pawła, to nie traciłby on czasu na spory z Piotrem, które znamy z Dziejów Apostolskich, i poszedłby swoją drogą. A jednak Paweł nie poszedł swoją drogą. Razem z resztą Apostołów - choć wyciskając swoje indywidualne piętno - budował Ciało Chrystusa, którym jest widzialny Kościół z Piotrem - widzialną głową. Piotr zaś w swoim II Liście wyraźnie pokazuje swój autorytet, występując przeciw indywidualnemu tłumaczeniu Pisma:
To przede wszystkim miejcie na uwadze, że żadne proroctwo Pisma nie jest do prywatnego wyjaśnienia. Nie z woli bowiem ludzkiej zostało kiedyś przyniesione proroctwo, ale kierowani Duchem Świętym mówili od Boga święci mężowie (2 P. l, 20-21).
Możemy więc powiedzieć, że już w czasach apostolskich zachodziło niebezpieczeństwo złego zrozumienia Pisma Świętego. Dzisiaj to niebezpieczeństwo też nam grozi. Św. Piotr wyraźnie powiedział, gdzie szukać właściwego rozumienia Pisma Świętego. Dlatego mówimy, że Pismo Święte czytamy w wierze Kościoła. Nie znaczy to, że nie wolno samemu w domu czytać Pisma Świętego. Wolno, a nawet trzeba. Kościół nauczający zachęca nas do tego, ale trzeba swoje rozumienie Pisma Świętego podporządkować oficjalnej nauce głoszonej przez Kościół. Toteż Katechizm Kościoła Katolickiego mówi: ,,’Zadanie autentycznej interpretacji Słowa Bożego, spisanego czy przekazanego przez Tradycję, powierzone zostało samemu tylko żywemu Urzędowi Nauczycielskiemu Kościoła, który autorytatywnie działa w imieniu Jezusa Chrystusa’ (konst. Dei Verbum, 10), to znaczy biskupom w komunii z następcą Piotra, Biskupem Rzymu” (KKK 85).
Winniśmy wiec starać się zrozumieć podstawową prawdę katechizmową: Wierzę w to, co Bóg objawił, a Kościół do wierzenia podaje. Dzisiaj niekiedy w środowisku wiary opartej na Piśmie Świętym pierwsza część tej prawdy katechizmowej jest przyjmowana z całą mocą: Wierzę w to, co Bóg objawił... Natomiast druga: a Kościół do wierzenia podaje - bywa kwestionowana.
Dlatego musimy zastanawiać się nad tym, czym jest Kościół. Co oznacza to zdanie: Kościół do wierzenia podaje. Bóg swoje objawienie powierzył Ludowi Bożemu. Tak było w Starym Przymierzu i tak, jeszcze wyraźniej, jest w Nowym, gdzie Lud Boży nazywamy Kościołem.
Piotr, gdy Paweł przyszedł do niego, uściskał jego prawicę na znak jedności i powiedział: Idź, nauczaj nie obrzezanych, a ja będę nauczał obrzezanych. Piotr, mówiąc po ludzku, był gorzej przygotowany do tego, żeby być głową Kościoła. W sporze na temat judaizujących Paweł miał rację, którą Piotr uznał. Ale Jezus, z Bożego rozporządzenia, Piotra ustanowił głową Kościoła wiedząc, że będzie do dyspozycji Paweł.
Powiedzieliśmy już, że autorytet Kościoła koniecznie potrzebny jest dla rozstrzygania, jaka interpretacja słów Pisma Św. jest poprawna. Autorytet ten jest także koniecznie potrzebny dla rozstrzygania zgodności z naszą wiarą różnych prywatnych objawień. Cieszymy się, że Kościół autorytatywnie wypowiedział się na temat orędzia przekazanego fatimskim dzieciom przez Maryję. W związku jednak z licznymi w Świecie objawieniami prywatnymi trzeba przypomnieć zasadę obowiązującą w Kościele i przypominaną w Katechizmie Kościoła Katolickiego:
„W historii zdarzały się tak zwane objawienia prywatne; niektóre z nich zostały uznane przez autorytet Kościoła. Nie należą one jednak do depozytu wiary. Ich rolą nie jest ‘ulepszanie’ czy ‘uzupełnianie’ ostatecznego Objawienia Chrystusa, lecz pomoc w pełniejszym przeżywaniu go w jakiejś epoce historycznej. Zmysł wiary wiernych, kierowany przez Urząd Nauczycielski Kościoła, urnie rozróżniać i przyjmować to, co w tych objawieniach stanowi autentyczne wezwanie Chrystusa lub świętych skierowane do Kościoła.
Wiara chrześcijańska nie może przyjąć ‘objawień’ zmierzających do przekroczenia czy poprawienia Objawienia, którego Chrystus jest wypełnieniem. Chodzi w tym wypadku o pewne religie niechrześcijańskie, a także o pewne ostatnio powstałe sekty, które opierają się na takich ‘objawieniach’ (KKK nr 67).
W Kościele zawsze istniały natchnienia, które były poddawane autorytetowi prawowitych przełożonych, którzy winni z miłością służyć prawdzie i jedności Kościoła.
W ostatnich latach zaszły wielkie przemiany polityczno - społeczne w Europie i w świecie. W związku z tym coraz częściej i coraz więcej mówi się o wolności i prawach człowieka. Zastanówmy się jak pogodzić wolność z potrzebą autorytetu i posłuszeństwa w Kościele, w który jesteśmy wszczepieni przez chrzest.
Rocco Buttiglione napisał o Janie Pawle II: „Dla papieża podstawowym problemem jest (błędna) koncepcja wolności, która nie oznacza posłuszeństwa prawdzie prowadzącej do wzajemnej miłości. Dzisiejsze zachłyśnięcie się wolnością oderwaną od prawdy i dobra prowadzi do nowego zniewolenia. Już Arystoteles pisał, że człowiek, który słucha jedynie swoich instynktów i nie podporządkowuje swoich pragnień prawdzie, staje się niewolnikiem” (Na Watykanie, maj 1994, s.12).
Indywidualizm i dążenie do niezależności łatwo mogą doprowadzić do pychy i do uporczywego trwania na własnych drogach, które niekiedy prowadzą do błędów i oddalenia się od prawdy. Dlatego właściwe rozumienie wolności wymaga dobrego stosunku do prawa. W człowieku bowiem zmagają się dwie tendencje: niewola prawa i wolność ducha. Świadczą o tym listy św. Pawła do Galatów i do Rzymian.
W Starym Przymierzu faryzeusze byli ludźmi starającymi się o gorliwe zachowywanie Prawa. Faryzeusze znali Prawo i mieli wielki autorytet w społeczności jako ci, którzy mówili, jak należy wypełniać Prawo. Znali także dogmaty związane z Prawem, albo leżące u podstaw Prawa. Byli więc tymi, którzy uczyli prawd wiary.
W rozumieniu faryzejskim, krytykowanym przez Pana Jezusa, droga dążenia do doskonałości pojmowana była bardziej jako trud, niż otwarcie się na łaskę. Tak więc faryzeusz liczył na własne siły i dążył do doskonałości o własnych siłach. Wobec tego sobie przypisywał zasługę, jeśli mu się cokolwiek udało i w rezultacie był zakochany w swojej doskonałości, a nie w Bogu, który z miłości dał Prawo dla dobra człowieka. Winniśmy uświadomić sobie przed Panem Bogiem, że nasze siły są zawsze za małe. A więc potrzebne jest otwarcie na pomoc Bożą przez łaskę.
Św. Paweł mówił: A zatem teraz: czy zabiegam o względy ludzi czy raczej Boga? Czy ludziom staram się przypodobać? Gdybym jeszcze teraz ludziom chciał się przypodobać, nie byłbym sługą Chrystusa (Ga 1, 10). Natomiast człowiek dążący o własnych siłach do własnej doskonałości potrzebuje akceptacji drugiego człowieka i w rezultacie ulega niewoli, bo chce i sobie i ludziom się podobać. Jeśli bowiem moja doskonałość zależy ode mnie, od mojego wysiłku, od mojego dążenia, to potrzebna mi jest akceptacja i uznanie w swoich i cudzych oczach. Bóg jak gdyby był tu mniej potrzebny. Paweł od tego się wyzwolił, dlatego ostrzega: Gdybym jeszcze teraz ludziom chciał się przypodobać, nie byłbym sługą Chrystusa.
O św. Pawle możemy powiedzieć, że był wspaniałym faryzeuszem, który nie popełniał tych błędów, jakie nazywamy faryzeizmem. W liście do Galatów stwierdza on, iż Ewangelię otrzymał bezpośrednio od Jezusa. Jednakże nie całkiem bezpośrednio, bo to, co otrzymał od Jezusa, nałożyło się na całe jego faryzejskie wykształcenie, a kształcił się między innymi u Gamaliela. Dlatego wspomnijmy z wdzięcznością jego mistrzów żydowskich, którzy dali mu zrozumienie Prawa. Jednak niezależnie od tego wszystkiego, co otrzymaliśmy od ludzi i za co tym ludziom musimy być wdzięczni, Ewangelię otrzymaliśmy od Jezusa Chrystusa i powołani zostaliśmy do chrześcijaństwa przez Boga. To jest pierwszy dar jaki otrzymaliśmy: „Gdy jednak spodobało się Temu, który wybrał mnie jeszcze w łonie matki mojej i powołał łaską swoją” - mówi Paweł (Ga l, 15). Powołanie łaską! Zrozumiał, że nasze zbawienie, nasze usprawiedliwienie jest darem Bożym. Cała kontrowersja Pawłowa, która do tej pory tak bardzo jest dyskutowana: Prawo - uczynki, Prawo - łaska, sprowadza się, jak mi się wydaje, do jednego: czy ja, postępując wedle zaleceń Prawa, tworzę własną mocą swoją doskonałość (to są Pawłowe uczynki) czy też jestem zbawiony przez łaskę, a czyny moje mają wyrażać moją odpowiedź na łaskę, na dar.
Św. Paweł dalej tłumaczy: My jesteśmy Żydami z urodzenia, a nie pogrążonymi w grzechach poganami (Ga 2, 15). Wcale nie zapiera się tego, że jest porządnym faryzeuszem. Dzisiaj w Kościele my, biskupi i kapłani, spełniamy, jako nauczyciele Prawa, funkcje faryzeuszów i dlatego grożą nam te niebezpieczeństwa, jakie groziły faryzeuszom: Dlatego winniśmy przypominać sobie dalsze słowa św. Pawła: A jednak przeświadczeni, że człowiek osiąga usprawiedliwienie nie przez wypełnienie Prawa za pomocą uczynków, lecz jedynie przez wiarę w Jezusa Chrystusa, my właśnie uwierzyliśmy w Jezusa Chrystusa, by osiągnąć usprawiedliwienie z wiary w Chrystusa, a nie przez pełnienie Prawa za pomocą uczynków, jako że przez wypełnienie Prawa za pomocą uczynków nikt nie osiągnie usprawiedliwienia (Ga 2, 16). Z tego zdania zrodziła się sola fides luterańska. To zdanie staramy się zrozumieć w ten sposób: wypełnienie Prawa jest odpowiedzią na otrzymane łaski, na otrzymanie daru usprawiedliwienia. Usprawiedliwiony jestem przed Bogiem łaską, a teraz chcę Boga uwielbić przez posłuszeństwo Prawu. Z takiej postawy rodzi się wolność. Prawo jest przeze mnie przyjęte z radością i wolnością, bo w nim jest pokazana droga, jak mam Bogu okazać wdzięczność i uwielbienie. Przyjmuję posłuszeństwo jako dar, gdyż wiem, co mam czynić. W rezultacie mówi św. Paweł: Ku wolności wyswobodził nas Chrystus. A zatem trwajcie w niej i nie poddawajcie się na nowo pod jarzmo niewoli! (Ga 5, 1).
Niewola to traktowanie Prawa jako narzuconego przymusu, a wolność, do której nas wyswobodził Chrystus, to przyjęcie Prawa jako odpowiedzi miłością na miłość Boga. W wolności dziecka Bożego staram się odpowiedzieć Bogu na Jego Miłość.
Rozważanie o Prawie i wolności kończy się u św. Pawła słowami: Jeśli jednak pozwolicie prowadzić się Duchowi, nie znajdziecie się w niewoli Prawa. Jest zaś rzeczą wiadomą, jakie uczynki rodzą się z ciała: nierząd, nieczystość, wyuzdanie, uprawianie bałwochwalstwa, czary, nienawiść, spór, zawiść, wzburzenie, niewłaściwa pogoń za zaszczytami, niezgoda, rozłamy, zazdrości, pijaństwo, hulanki i tym podobne. Co do nich zapowiadam wam, jak to już zapowiedziałem: ci, którzy się takich rzeczy dopuszczają, królestwa Bożego nie odziedziczą (Ga 5, 18-21).
Paweł skierowanie się nie do Boga, lecz ku sobie nazywa tu „ciałem”. Z tego rodzi się całe nieszczęście ludzkie. Owocem zaś ducha jest: miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, opanowanie. Nadal mówiąc o swoim rozumieniu Prawa, Paweł dodaje: Przeciw takim cnotom nie ma Prawa (Ga 5, 22-23). Możemy powiedzieć: to jest właśnie doskonałe wypełnienie Prawa! Bo nie odrzucamy Prawa, tylko prosimy Boga, żebyśmy potrafili wypełniać Prawo jako naszą odpowiedź na miłość Boga, który do serc naszych posyła swego Ducha - światłość sumień. Toteż wołamy: „Serc wierzących wnętrza poddaj Twej potędze!”
Zwróćmy jeszcze uwagę na problemy charyzmatów. Właśnie Odnowa Charyzmatyczna, która jest w Kościele Katolickim jednym z owoców Soboru Watykańskiego II, zwraca szczególną uwagę na charyzmaty, jakby je na nowo odkryła.
Uczestnicy grup i wspólnot modlitewnych na całym świecie modląc się o „chrzest w Duchu Świętym” oczekują łaski Pięćdziesiątnicy. I rzeczywiście, otrzymują liczne dary i charyzmaty, którymi posługują się dla budowania Ciała Chrystusowego, którym jest Kościół. Jednakże każdy charyzmat, aby był dobrze użyty powinien być rozeznany przez odpowiedzialnych w grupie, a ci winni to czynić zgodnie z nauką Kościoła. A więc potrzebny jest autorytet Kościoła. Dlatego Paweł VI zlecił kard. J. Suenensowi, by był opiekunem Odnowy w Duchu Świętym i czuwał nad jej prawidłowym rozwojem. Do tego zadania był dobrze przygotowany, przecież to on przyczynił się już wcześniej do tego, że Sobór Watykański II w Konstytucji o Kościele Lumen gentium zamieścił ważny tekst mówiący o charyzmatach:
„A ponieważ te charyzmaty, zarówno najznamienitsze, jak i te bardziej pospolite a szerzej rozpowszechnione, są nader stosowne i pożyteczne dla potrzeb Kościoła, przyjmować je należy z dziękczynieniem i ku pociesze. O dary zaś nadzwyczajne nie należy się ubiegać lekkomyślnie ani spodziewać się zarozumiale po nich owoców apostolskiej działalności; sąd o ich autentyczności i o właściwym wprowadzeniu ich w czyn należy do tych, którzy są w Kościele przełożonymi i którzy szczególnie powołani są, by nie gasić Ducha, lecz doświadczać wszystkiego i zachowywać to, co dobre (por. 1 Tes 5, 12.19-21)” (LG 12).
Tekst ten zawiera bardzo ważne wskazania: dary należy przyjmować z dziękczynieniem i ku pociesze, ale lekkomyślnie się o nie nie ubiegać; ocena zaś należy do władzy w Kościele, ale ta ma nie gasić Ducha. Podstawowe kryteria rozeznawania to zgodność owego daru z prawdą Ewangelii głoszoną przez Kościół, a także miłość rodząca się z owego daru, której owocami są: pokój, pokora, cierpliwość, radość i duch służby. Stąd wynika potrzeba opieki pastoralnej. Jan Paweł II mówił o tym wyraźnie już 7 maja 1981 roku do uczestników IV Międzynarodowego Kongresu Odnowy Charyzmatycznej. Między innymi o roli kapłana powiedział:
„Kapłan dzieli odpowiedzialność biskupa za głoszenie Ewangelii; przygotować go powinna do tego w szczególny sposób formacja teologiczna, jaką otrzymał. W rezultacie ma ona unikalną i niezastąpioną rolę do spełnienia w zapewnieniu integracji z życiem Kościoła, integracji, która wyklucza tendencje do tworzenia form alternatywnych i struktur marginalnych, a także prowadzi do pełniejszego udziału, szczególnie na terenie parafii, w sakramentalnym i apostolskim życiu Kościoła. Kapłan ze swej strony nie może pełnić służby na rzecz odnowy dopóty, dopóki nie nabierze do niej życzliwego stosunku, opartego na pragnieniu, wspólnego wszystkim chrześcijanom na mocy chrztu świętego, by wzrastać w darach Ducha Świętego”. Gdy w związku z charyzmatami mówimy o wolności, to przede wszystkim musimy powiedzieć, że Duch Święty jest wolny i daje tak, jak chce. Dlatego ktoś powiedział, że Odnowa Charyzmatyczna urodziła się, nikogo nie pytając o pozwolenie.
Tu winniśmy rozważyć bardzo ważny problem. Mianowicie, gdy zastanawiam się nad darem, który otrzymałem, to już dokonuję pewnej interpretacji. Tak więc pewność mojej wiary może się rodzić z natchnienia Ducha Świętego, ale jest przeze mnie interpretowana. W interpretowaniu owego natchnienia od Ducha Świętego mogę się pomylić. Może nawet pojawić się pokusa wynikająca ze złego rozumienia słusznej zasady, że trzeba więcej słuchać Boga niż ludzi. Zdarzyło już mi się usłyszeć, jak ktoś, nie rzymski katolik, powiedział do mnie: papież to przecież tylko człowiek, a do mnie bezpośrednio Bóg mówi w Piśmie Świętym. Dlatego potrzebne jest rozeznawanie. Dlatego też odpowiedzialni za nauczanie w Kościele zastanawiają się również nad Odnową Charyzmatyczną. Przyjmując te wskazania, winniśmy zastanawiać się nad Kościołem, „który żyje Słowem i Ciałem Chrystusa, sam stając się w ten sposób Jego Ciałem” (z KKK nr 752). Dlatego ważnym zadaniem jest stałe pogłębianie naszej świadomości eklezjalnej i rozumienia, dlaczego zachodzi potrzeba ścisłej więzi z Kościołem. Katechizm Kościoła Katolickiego tak mówi:
„Już na początku życia publicznego Jezus wybiera dwunastu mężczyzn, aby byli razem z Nim i uczestniczyli w Jego posłaniu. Daje im udział w swojej władzy i wysłał ich, aby głosili Królestwo Boże i uzdrawiali chorych (Łk 9). Zostają oni na zawsze złączeni z Królestwem Chrystusa, ponieważ przez nich kieruje On Kościołem: Przekazuję wam Królestwo, jak Mnie przekazał je mój Ojciec: abyście w Królestwie moim jedli i pili przy moim stole oraz żebyście zasiadali na tronach, sądząc dwanaście pokoleń Izraela (Łk22, 29-30)” (KKK nr 551).
Katechizm Kościoła Katolickiego mówi także wyraźnie o hierarchicznej strukturze Kościoła służącej Jego jedności i służbie zbawieniu:
„W kolegium Dwunastu pierwsze miejsce zajmuje Szymon Piotr” (z KKK nr 552). „Jezus powierzył Piotrowi specjalną władzę: Tobie dam klucze Królestwa Niebieskiego; cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie (M t 16, 19). „Klucze” oznaczają władzę zarządzania domem Bożym, którym jest Kościół. Jezus, Dobry Pasterz (por. J 10, II), potwierdził to zdanie po swoim Zmartwychwstaniu. Paś baranki moje (por. J 21, 15-17). „Wiązanie i rozwiązywanie” oznacza władzę odpuszczania grzechów, ogłaszania orzeczeń doktrynalnych i podejmowania decyzji dyscyplinarnych w Kościele. Jezus powierzył tę władzę Kościołowi przez posługę Apostołów, a w sposób szczególny Piotrowi. Samemu zaś Piotrowi powierzył wyraźnie klucze Królestwa” (KKK nr 553).
Trzeba tu podkreślić, że także św. Paweł świadomy, iż został wybrany osobiście przez Jezusa, poddawał się autorytetowi Kościoła. Na przykład pisał: Potem, po czternastu latach, udałem się ponownie do Jerozolimy (..) 1 przedstawiłem im Ewangelię, którą głoszę wśród pogan, osobno zaś tym, którzy cieszą się powagą (.). Jakub, Kefas i Jan, uważani za filary, podali mnie i Barnabie prawicę na znak wspólnoty (Ga. 2, 1-9). Toteż KKK mówi:
„Nikt, żadna pojedyncza osoba ani żadna wspólnota, nie może sam sobie głosić Ewangelii. ‘Wiara rodzi się z tego, co się słyszy’ (Rz 10, 17). Nikt nie może sam siebie upoważnić do głoszenia Ewangelii. Posłany przez Pana mówi i działa nie przez swój własny autorytet, ale na mocy autorytetu Chrystusa; nie jako członek wspólnoty, ale mówiący do niej w imieniu Chrystusa. Nikt nie może sam sobie udzielić łaski, ale musi być ona dana i ofiarowana. Zakłada to szafarzy (ministri) łaski, upoważnionych i uzdolnionych przez Chrystusa. Od niego otrzymują oni ‘świętą władzę’ działania in persona Christi Capi” (KKK nr 875).
Warto wracać do materiałów Piątej Międzynarodowej Konferencji Liderów, która odbyła się w Rzymie w dniach od 30 kwietnia do 5 maja 1984 roku pod hasłem „W sercu Kościoła”. Podczas tej konferencji Heribert Mühlen, wybitny teolog niemiecki mówił, że od samego początku liderzy ruchu byli przekonani, iż dynamika Odnowy nie dąży do tworzenia nowego charyzmatycznego Kościoła, ale do Kościoła charyzmatycznie odnowionego. Kardynał Suenens mocno podkreślał, że nie można oddzielać charyzmatycznego wymiaru Kościoła od jego wymiaru instytucjonalnego.
Łaska osobistego spotkania z Jezusem, miłującym Panem, radosne uwielbienie Boga, ożywienie wiary, wzrost miłości, posługiwanie charyzmatami i więź z Kościołem rodzi pragnienie dzielenia się tymi owocarni Ducha z innymi, zwłaszcza z tymi, którzy jeszcze nie doświadczyli łaski odnowy lub nie znają Jezusa.
„Bardziej niż kiedykolwiek Kościół i świat potrzebują cudu Zielonych Świąt, który by trwał w historii”, pisał Paweł VI w L ‘Osseratore Romano 17 października 1974 roku. Natomiast w czasie I Międzynarodowego Kongresu Odnowy w Duchu Świętym w poniedziałek Zielonych Świąt 1975 powiedział: „Nic nie jest bardziej konieczne dla wciąż postępującego w sekularyzacji świata, w którym Bóg stał się obcym, niż świadectwo tej 'duchowej odnowy', którą jak widzimy, Duch Święty pobudza dzisiaj w najbardziej różnorodnych regionach i środowiskach”.
Modlitwa Jana XXIII, wypowiedziana w czasie przygotowań do Soboru Watykańskiego II zanim narodziła się Katolicka Odnowa Charyzmatyczna, jest nadal bardzo aktualna i może być dzisiaj modlitwą kończącą nasze rozważania:
„Odnów Twoje cuda w naszych czasach, tak jak by to były Zielone Święta. Obdarz Kościół Święty zjednoczony w nieustającej modlitwie z Maryją, Matką Jezusa, pod przewodnictwem św. Piotra, przedłużeniem królestwa Boskiego Zbawiciela, królestwa prawdy i sprawiedliwości, miłości i pokoju. Amen”.
Początek strony